lista | następny |
fot. Anna Jochymekfot. Anna Jochymek
Gazeta Festiwalowa "Na horyzoncie", nr 1
18 lipca 2013
By oglądać świadomie
O marzeniach, kulturze oglądania i ulubionym filmie tegorocznego 13. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego T-Mobile Nowe Horyzonty mówi Roman Gutek, jego pomysłodawca, twórca i dyrektor. Patryk Tomiczek: Jest Pan dyrektorem dwóch festiwali, prowadzi dwa kina, jest prezesem firmy dystrybucyjnej, a ostatnio zajął się Pan produkcją filmową. O czym jeszcze może marzyć Roman Gutek? Roman Gutek: W niektóre projekty jestem mniej zaangażowany, w inne bardziej. Obecnie najważniejsze są dla mnie przedsięwzięcia Stowarzyszenia Nowe Horyzonty – MFF T-Mobile Nowe Horyzonty, American Film Festival i Kino Nowe Horyzonty. Gutek Film poświęcam pięć procent czasu, a moja rola kończy się na wspólnym, z Jakubem Duszyńskim, wyborze tytułów, które chcemy dystrybuować. Prawdą jest, że od kilku lat jestem zaangażowany w produkcję filmów w Scorpio Studio. Bardziej jednak pomagam Sylwii Wilkos i Klaudiuszowi Frydrychowi, niż nadaję kształt tej firmie. A Pana marzenia? – Mam ich ciągle pełno. Ostatnio wpadł mi w ręce bardzo dobry scenariusz i chciałbym razem z Sylwią i Klaudiuszem wyprodukować film na jego podstawie. Stajemy na głowie, aby zaprosić do Wrocławia Jima Jarmuscha z koncertem i najnowszym, pokazywanym w Cannes, filmem „Only Lovers Left Alive”. Film ma genialną muzykę, której autorami są holenderski lutnista Josef van Wissem oraz Jim Jarmusch i jego formacja SQÜRL. Dwa miesiące temu przyjąłem propozycję prezydenta Rafała Dutkiewicza i odpowiadam za projekty filmowe w Europejskiej Stolicy Kultury Wrocław 2016. Marzy mi się, aby Wrocław został gospodarzem wręczania Europejskich Nagród Filmowych w grudniu 2016 roku. Ale przede wszystkim chcę się mocno skoncentrować na Kinie Nowe Horyzonty. Podstawowy cel to lepsze dostosowanie obiektu na potrzeby festiwali, przeglądów oraz kina archiwalnego oraz przebudowa dwóch największych sal na sale wielofunkcyjne, gdzie oprócz projekcji będą się mogły odbywać koncerty i spektakle. Moglibyśmy wówczas zupełnie zrezygnować z pokazywania filmów komercyjnych i bliżej współpracować z różnymi wrocławskimi festiwalami i instytucjami. Intensywnie szukamy funduszy. Kino Nowe Horyzonty ma być nowoczesnym domem kultury. To ważny miejski projekt w programie Europejskiej Stolicy Kultury 2016. Pamiętam lament widzów, kiedy wraz z przenosinami festiwalu do Wrocławia pojawiła się informacja, że projekcje będą odbywać się w multipleksie. Tymczasem to miejsce doskonale się sprawdziło. – Jest świetnie położone, ma dziewięć dobrze wyposażonych sal i nie jest w galerii handlowej, co jest bardzo ważne. Teraz wnętrze dawnego Heliosa wygląda inaczej niż przed rokiem. Jest zdecydowanie jaśniej, przytulniej, typowy dla multipleksów bar zastąpiło bistro, gdzie można zjeść oraz napić się wina i dobrej kawy. Uczestnicy festiwalu, którzy jeszcze nie mieli okazji być w naszym kinie, będą mile zaskoczeni. W tym roku po raz pierwszy jesteśmy z festiwalem u siebie. W swoich felietonach i wywiadach wraca Pan do początków lat 80., kiedy prowadził Pan Dyskusyjny Klub Filmowy Hybrydy, rozwijał się prowadzony przez Pana Warszawski Festiwal Filmowy. Z sentymentem wspomina Pan atmosferę tamtych pokazów, na których widzowie mieli kontakt z prelegentami, odbywały się gorące dyskusje. Mam wrażenie, że tę atmosferę stara się Pan odtworzyć we Wrocławiu. – W ciągu ostatnich dwudziestu lat zmieniła się kultura i miejsce kina w kulturze. Filmy są wprawdzie łatwiej dostępne, ale niekoniecznie ogląda się je w kinie. Jestem tradycjonalistą. Dla mnie magia oglądania filmu w kinie wspólnie z innymi widzami jest niezwykle ważna. Istotne są też dla mnie rozmowy o kinie, które nierzadko wnoszą coś dodatkowego do rozumienia i interpretacji filmu oraz często przeradzają się w dyskurs o świecie. T-Mobile Nowe Horyzonty nie tylko upowszechnia określony typ kina, ale również, jak wynika z Pana słów, promuje kulturę oglądania. – Ważna jest dla nas wspólnota oglądania, ta magia gaszenia światła w kinie, wspólnych emocji. Dziś spędzamy bardzo dużo czasu przed komputerem i łączymy się przez Skype’a, poprzez czat, ale w gruncie rzeczy jesteśmy samotni. Myślę, że ludzie potrzebują przestrzeni do bycia razem. Nie chcemy na naszym festiwalu rozmów telefonicznych w kinie, popcornu, jedzenia i innych rzeczy, które mogą przeszkadzać w seansie. Zależy nam na świadomym oglądaniu filmów. Kilkanaście lat temu codziennie wchodził Pan do kina Muranów na seans „Spragnionych miłości” Wong Kar-waia, żeby ponownie zobaczyć ulubioną scenę z tego filmu. Czy w programie tegorocznego festiwalu znalazł się film, do którego równie chętnie będzie Pan wracał? – „Shirley – wizje rzeczywistości” Gustava Deutscha. To zupełnie nowy rodzaj kina. Jesienią ubiegłego roku byłem na wystawie Edwarda Hoppera w Paryżu. Zaskoczyła mnie jej filmowość, otwierał ją zresztą kadr z filmu Wima Wendersa. Nie bez powodu: Hopper kochał kino, inspirował się kinem, zwłaszcza kinem noir lat 40. Wpływy filmowe u Hoppera to także sposób wykorzystania światła. Większość scen na jego obrazach rozgrywa się w sztucznym świetle. Te obrazy przypominają filmowe kadry. Film Deutscha, w którym reżyser ożywił kilkanaście obrazów Hoppera, zobaczyłem trzy miesiące po wystawie. Byłem pod wrażeniem sposobu, w jaki Deutsch odtwarza świat malarstwa Hoppera na ekranie. Film ciągle siedzi we mnie, wracam do niego, oglądam wybrane fragmenty, zatrzymuję, przyglądam się pojedynczym obrazom. Dość trudno się o nim mówi, gdyż jest bardzo „kinematyczny”. Rozmawiał Patryk Tomiczek |
Moje NH
Strona archiwalna 13. edycji (2013 rok)
Przejdź do strony aktualnej edycji festiwalu:
www.nowehoryzonty.pl Nawigator
Lipiec 2013
Szukaj
filmu / reżysera / koncertu
|