poprzedni | lista | następny |
fot. Diana Lelonekfot. Diana Lelonek
Gazeta Festiwalowa "Na horyzoncie", nr 6
22 lipca 2013
Film to nie kiełbasa
– Nie wiemy, jakie filmy mogą zainspirować ludzi w przyszłości. Borowczyk jest tego doskonałym przykładem – mówi Daniel Bird, krytyk filmowy, kurator retrospektywy Waleriana Borowczyka. Paweł Świerczek: Co fascynuje Cię w twórczości Waleriana Borowczyka? Daniel Bird: To kino w dosłownym tego słowa znaczeniu. Kino znaczy ruch, a Borowczyk był zainteresowany właśnie ruchem samym w sobie. Miał niezwykłe wyczucie najprostszych emocji, które wyzwalają w nas światło, ciemność i ruch. Potrafił eksplorować je zarówno w animacji, jak i w filmie fabularnym. Właściwie Borowczyk nigdy nie widział różnicy pomiędzy filmem animowanym, aktorskim i dokumentalnym – to podział, który narzucili mu jego krytycy. Dla Nowych Horyzontów przygotowałeś retrospektywę Borowczyka, opowiadasz o jego filmach, prowadzisz wykład. – Będąc na festiwalu, widz oczekuje spotkania z reżyserem. Borowczyka już z nami nie ma. Nie chciałbym mówić za reżysera, ale chcę zaprezentować jego postać, pokazać w szerszej perspektywie, powiedzieć, kim był i czym się interesował. W Polsce Borowczyk był i nadal jest uważany za twórcę kontrowersyjnego, a jego filmy za erotyczne. Ty mówisz o zupełnie innych wymiarach jego twórczości. – Borowczyk nigdy nie uważał swoich filmów za erotyczne. Pokazywanie seksu to niekoniecznie erotyka. W erotyce chodzi o wzbudzenie pewnych odczuć u widza, u Borowczyka po prostu o nagie ciała. W recenzji „Opowieści niemoralnych” jeden z brytyjskich krytyków napisał, że ten film jest jak koszmar z obozu koncentracyjnego udekorowanego przez Vermeera. Na wrocławskim seansie wiele osób na nagość reagowało śmiechem, który szybko stawał się nerwowy. Zmuszanie widzów do zakwestionowania własnych przyzwyczajeń i reakcji to największa siła filmów Borowczyka. Innym problemem jest fakt, że Borowczyk zaczął swoją karierę, robiąc filmy krótkometrażowe, a te arbitralnie uznawane są za gorsze. Reżyser powtarzał, że film to nie kiełbasa – dłuższy nie znaczy lepszy. Krótki metraż to niemal osobny gatunek, a nie studencka wprawka i pole doświadczalne przed długim metrażem. Myślisz, że młodzi widzowie mogą odnieść filmy Borowczyka do swoich doświadczeń, czy też będzie to dla nich raczej lekcja z historii kina? – W czasie wykładu w Cinémathèque Française Borowczyk zacytował Henriego Langlois, mówiąc, że musimy zachowywać to, co dzisiaj jest teraźniejszością, bo w przyszłości będzie to przeszłość i istnieje ryzyko, że ją utracimy. Nie do końca się z tym zgadzam. Dziś nie wiemy, jakie filmy mogą zainspirować ludzi w przyszłości. Borowczyk jest tego doskonałym przykładem. Jego filmy to nie tylko historia kina, wciąż przykuwają uwagę. Nie chodzi o seks, tylko o humor, inteligencję i formę. Fascynujący jest sposób, w jaki kręci dramaty historyczne. „Krew doktora Jekylla” dzieje się na przykład w Londynie, ale jedynym historycznym miejscem, jakie widzimy, jest Pałac Westminsterski. Niemal cały film rozgrywa się we wnętrzach. To takie proste, a zarazem tak śmiałe. Borowczyk miał świetne ucho. To wszystko jest świeże i dalekie od klasyczności. Z perspektywy szkolnej elementy składowe są złe, ale kiedy oglądasz jego filmy, wszystko gra. Może Borowczyk miał jakiś szósty zmysł? Rozmawiałeś z nowohoryzontową publicznością o filmach Borowczyka? – Dopiero przyjechałem, więc rozmów nie było jeszcze zbyt wiele, ale zauważyłem, że na seanse przychodzi sporo młodych ludzi ze świeżym spojrzeniem na historię kina. Często jest tak, że najlepsi byli kiedyś uznawani za nieistotnych. Było tak z Orsonem Wellesem, tak jest z Walerianem Borowczykiem. Teraz, kiedy nie ma go z nami, jego filmy są odrestaurowywane i dostają nowe życie. I nie jest to projekt finansowany przez państwo, a zapotrzebowanie rynku na nowe kopie filmów Borowczyka. Rozmawiał Paweł Świerczek Notka down: Fabuły, dokumenty, klasyczne dzieła polskiej animacji, etiudy, archiwalne radiowe audycje, które łączone są z najlepszymi, często już nieobecnymi na afiszach, spektaklami teatralnymi i operowymi, koncertami (zarówno muzyki klasycznej, jak i współczesnej), słuchowiskami, materiałami o sztuce czy programami publicystycznymi znaleźć można w stale rozbudowywanej o nowe treści bibliotece multimedialnej NINATEKA (www.ninateka.pl), prowadzonej przez Narodowy Instytut Audiowizualny (NInA). NINATEKA jest wielowątkowym, interdyscyplinarnym doświadczeniem: internauta, dzięki intuicyjnej nawigacji i zgodnie ze swoimi potrzebami, może swobodnie poruszać się po portalu niczym po wielkim, internetowym domu kultury, przełączając się między kategoriami tak, jak między teatrem, filharmonią, kinem studyjnym, salą koncertową, galerią sztuki czy klubem muzycznym.
|
Moje NH
Strona archiwalna 13. edycji (2013 rok)
Przejdź do strony aktualnej edycji festiwalu:
www.nowehoryzonty.pl Nawigator
Lipiec 2013
Szukaj
filmu / reżysera / koncertu
|