poprzedni | lista | następny |
Gazeta Festiwalowa "Na horyzoncie", nr 10
26 lipca 2013
Rodzinne konfrontacje
– Zależało mi na uniwersalnym przekazie, opowiedzeniu o pewnej podróży jakiegoś syna ze swoim ojcem, która jest pretekstem do rozmów o bagażu, który przenosimy przez pokolenia – mówi Paweł Łoziński, reżyser dokumentu „Ojciec i syn” Paweł Świerczek: Jak doszło do realizacji wspólnego projektu Pana i Pana ojca Marcela? Paweł Łoziński: Pewnego dnia pomyślałem sobie, że mój ojciec byłby świetnym bohaterem filmu. Jest ciekawy, inteligentny, przewrotny, niejednoznaczny, wielowymiarowy. Powiedziałem mu, że chcę zrobić o nim dokument, ale on zaproponował, żebyśmy nakręcili jeden film o sobie nawzajem. Spodobał mi się ten pomysł. I na taki film się z nim umówiłem. W efekcie oglądamy jednak dwa filmy. Czy należy to odbierać jako konfrontację? – Bardzo nie chciałem, żeby tak się stało, i do końca walczyłem o to, żeby powstał jeden film, pod którym mój ojciec też się podpisze. Nie wiem, czemu zdecydował się na zrobienie swojej wersji. „Ojciec i syn w podróży”, wersja montażowa ojca, powstał na bazie mojego gotowego filmu i jest polemiką z nim. A jak to jest z konfrontacją z widzami w przypadku tak intymnego filmu? – Miałem fantastyczną rozmowę z nowohoryzontową publicznością. Głęboką, dotyczącą tematów, o których film mówi. Rozmawialiśmy o nieuniknionej konfrontacji pokoleniowej, potrzebie rozmowy w rodzinie, o strachu przed zadaniem pewnych pytań rodzicom i o ich lęku przed odpowiedzią. Tutejsza widownia doskonale chwyciła, o czym film jest. Wydaje mi się po reakcjach, że trafił w jej osobiste potrzeby. Zawsze kiedy oglądam osobiste, autobiograficzne historie, zastanawiam się, gdzie leży granica między sztuką a swego rodzaju emocjonalnym ekshibicjonizmem. – Zależało mi na uniwersalnym przekazie, opowiedzeniu o pewnej podróży jakiegoś syna ze swoim ojcem, która jest pretekstem do rozmów o bagażu, który przenosimy przez pokolenia, o rodzinie i jej rozpadzie. Spotkanie z widzami tutaj, we Wrocławiu, bardzo mnie uspokoiło. Odbiorcy czytają „Ojca i syna” nie jako film biograficzny, ale opowieść o trudnej relacji rodzinnej. Na spotkaniach mówili, że też chcieliby takiej rozmowy spróbować ze swoimi rodzicami. Podeszła też do mnie pani z pokolenia mojego ojca i powiedziała, że jej córka również powinna ten film zobaczyć. Widział Pan film swojego ojca? – Tak, powstał z przemontowania mojego filmu. Wydaje mi się, że ojciec ocenzurował i mnie, i siebie. Nie jestem pewien, czy wnosi coś nowego, czy jest raczej rodzajem ciekawostki w rodzaju „znajdź siedem szczegółów różniących dwa obrazki”. To już właściwie pytanie do widza. „Ojciec i syn” ma pozytywne zakończenie, teraz mówi pan o przykrych sprawach. – Film filmem, a życie życiem. Happyendowa scena pojednania, która kończy mój film, była prawdą tamtej chwili – sierpnia 2010 roku. Teraz mamy rok 2013 i sytuacja wygląda nieco inaczej. Co nie oznacza, że tamten moment był nieprawdziwy. Rozmawiał Paweł Świerczek
|
Moje NH
Strona archiwalna 13. edycji (2013 rok)
Przejdź do strony aktualnej edycji festiwalu:
www.nowehoryzonty.pl Nawigator
Lipiec 2013
Szukaj
filmu / reżysera / koncertu
|