|
fot. Anna Jochymekfot. Anna Jochymek
Gazeta Festiwalowa "Na horyzoncie", nr 11
28 lip 2013
– Tu widzowie się jednoczą, mogą podzielić się ze sobą wrażeniami, w nieformalnej atmosferze porozmawiać z twórcami – o tegorocznym festiwalu w Kinie Nowe Horyzonty mówi Roman Gutek, jego pomysłodawca i główny organizator
28 lipca 13
więcej
Nagrody Międzynarodowego Konkursu Nowe Horyzonty
Grand Prix – „Niebiańskie żony Łąkowych Maryjczyków”, reż. Aleksiej Fedorczenko, Rosja 2012
Nagroda Publiczności – „Płynące wieżowce”, reż. Tomasz Wasilewski, Polska 2013
Nagroda Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych FIPRESCI
„Nieznajomy nad jeziorem”, reż. Alain Guiraudie, Francja 2013
Międzynarodowy Konkurs Filmy o Sztuce
Najlepszy film – „Chore ptaki umierają łatwo”, reż. Nicholas Fackler, USA 2013
Konkurs Polskich Filmów Krótkometrażowych
Dokument – film „Matka 24h”, reż. Marcin Janos Krawczyk, Polska 2012; wyróżnienie – „Nasza klątwa”, reż. Tomasz Śliwiński; „Poniedziałek, poniedziałek”, reż. Bartosz Białobrzeski, Mateusz Pastewka
Fabuła – „Matka”, reż. Łukasz Ostalski, Polska 2013
Animacja – „Ziegenort”, reż. Tomasz Popakul, Polska 2013, wyróżnienie – „Macica”, reż. Anna Kosińska
Konkurs Europejskich Filmów Krótkich
Dokument – „Dzień zwyciężył noc”, reż. Jean-Gabriel Périot, Francja 2013
Eksperyment – „Suchy pion”, reż. Wojciech Bąkowski, Polska 2012, wyróżnienie – „Hollywood Movie”, reż. Volker Schreiner
W kategorii filmów animowanych nagrody nie przyznano.
Filmy laureatów Grand Prix, Nagrody Publiczności, FIPRESCI oraz Międzynarodowego Konkursu Filmy o Sztuce mają zagwarantowaną dystrybucję w Polsce.
28 lipca 13
więcej
13. Międzynarodowy Festiwal Filmowy T-Mobile Nowe Horyzonty został oficjalnie zamknięty. Jak zauważyła dyrektor artystyczna Joanna Łapińska, przeciętny Polak ogląda jeden film rocznie, podczas gdy przeciętny nowohoryzontowy widz ogląda trzy filmy dziennie. Oznacza to, że życie w czasie festiwalu jest 1825 razy intensywniejsze. Po uroczystym ogłoszeniu wyników konkursów i ceremonii wręczenia nagród na scenie pojawili się twórcy filmu „W imię…” w reżyserii Małgośki Szumowskiej. To pierwszy w historii Nowych Horyzontów polski film uświetniający zamknięcie festiwalu.
Paweł Świerczek
28 lipca 13
O zbliżającym się 4. American Film Festival mówi Urszula Śniegowska, jego dyrektorka artystyczna
więcej
Patryk Tomiczek: Czym nas zaskoczy tegoroczny American Film Festival?
Urszula Śniegowska: Może lepiej, żeby nie zaskakiwał? Niechby cieszył tradycyjnie świetnym doborem amerykańskich klasyków i najśmielszych produkcji ostatniego roku. Mamy jedną istotną zmianę: Camerimage „wtargnęło” na nasze daty listopadowe, musieliśmy wrócić do październikowych, czyli Wszystkie Stany Kina zaplanowaliśmy na 22-27 października.
Sukcesem okazała się sekcja US in Progress, na której branża filmowa może oglądać filmy w ostatniej fazie produkcji. Planujesz rozwój tej sekcji?
– Tak. Głównie jeśli chodzi o udział coraz większej liczby firm postprodukcyjnych. Mamy nadzieję, że niedługo każdy z uczestniczących pięciu filmów będzie ukończony w Polsce. Faktycznie zeszłoroczna edycja wrocławska była bardzo udana, wszystkie filmy miały już swoje premiery, większość będzie miała dystrybucję. „Bluebird” został wyróżniony w Karlowych Warach, na T-Mobile Nowe Horyzonty pokazywany jest „Nie uśmiechaj się”.
Kto zostanie laureatem Indie Star Award 4. AFF?
– Jeszcze nie chcę tej informacji ujawniać. Mamy kilka typów. Jednym z nich jest nie reżyser, a producent. Dzięki tej osobie powstały filmy Todda Haynesa, Jamesa Camerona Mitchella, Todda Solondza. Może zgadnie ktoś z czytelników?
Możesz zdradzić więcej szczegółów programowych?
– Mogę powiedzieć, że staramy się, by filmem otwarcia był nowy film Jima Jarmuscha. Mamy potwierdzony film Ramina Bahraniego pt. „At Any Price” z Zakiem Efronem. Walczymy o dwa filmy z Jamesem Franco i w jego reżyserii. A w konkursie głównym Spectrum pojawią się nowe filmy naszych ulubieńców, choćby Joego Swanberga. Będzie też oniryczny film z Chloe Sevigny. W retrospektywach planujemy odkryć dla polskiej publiczności Shirley Clarke, damskiego Jonasa Mekasa – niestety, przedwcześnie zmarłą ikonę awangardy. Pokażemy też dwa projekty Jamesa Benninga, które odwołują się do historii kina amerykańskiego. To idealne zestawienie dla nas: klasyka i nowoczesność z USA.
Rozmawiał Patryk Tomiczek
28 lipca 13
– Wiemy, jak wcielać w życie projekty związane z kinem. Nie ma powodów, żeby nie podzielić się tą wiedzą – mówią Nikolaj Nikitin, pomysłodawca projektu SOFA, i wspierający go Dieter Kosslick, dyrektor Berlinale.
więcej
Iwona Sobczyk: W sierpniu startuje we Wrocławiu pierwsza School of Film Agents. Kim są agenci filmowi?
Nikolaj Nikitin: To menedżerowie kultury zajmujący się kinem. Warsztaty są dla osób ze wschodniej i centralnej Europy, które w swoich krajach chcą wcielić w życie ciekawe inicjatywy kinowe, powołać do życia nowe instytucje albo rozwinąć infrastrukturę. Nie są to warsztaty dla reżyserów i producentów. Mamy uczestniczkę z Gruzji, która chce uruchomić w Tbilisi pierwsze kino arthouse’owe. W nim kolejne pokolenia wielbicieli kina będą mogły w końcu na dużym ekranie oglądać europejskie filmy, a tamtejsi twórcy tworzyć ciekawe własne produkcje. Nie da się tworzyć filmów bez oglądania filmów w kinie. Nikt, kto nie widział „Dawno temu w Ameryce” na dużym ekranie, nie zna twórczości Sergia Leone!
Dlaczego Berlinale wsparło ten projekt?
Dieter Kosslick: To nie decyzja Berlinale, tylko moja. Wiem, że mieć dobry pomysł to za mało. Menedżerowie kultury muszą być sprawnymi lobbystami, wiedzieć, jak znaleźć partnerów, jak nawiązać międzynarodową współpracę, jak zdobyć finansowanie i zrealizować swój projekt. Nikolaj wie, jak to zrobić. Ja też. Nie widzę powodu, żeby nie podzielić się tym z innymi. Mamy długą historię współpracy z Polską i Romanem Gutkiem. Uczestnictwo w tym projekcie jest dla mnie rzeczą naturalną. Zresztą jestem przekonany, że wiedza, którą będziemy się dzielić, wróci do nas w postaci nowych inicjatyw i pomysłów.
Do pierwszych warsztatów zakwalifikowało się dziesięć projektów. Na co mogą liczyć ich uczestnicy?
N.N.: Podczas rozmów z ekspertami będziemy się zastanawiali, jak rozwinąć i zrealizować każdy z projektów. Mamy uczestników z byłej Jugosławii, Węgier, Rumunii, Polski i kilku innych krajów. Dużo obiecujemy sobie po ich projektach. Niektóre są oryginalne w skali świata, tak jak serbski pomysł na festiwalowy box office. To strona internetowa, dzięki której filmowcy będą mogli w prosty sposób śledzić festiwalową karierę swoich filmów.
Jest też polski projekt.
N.N.: Tak, to filmowy inkubator wymyślony przez Jana Naszewskiego. Co roku mają powstawać w nim trzy nowe filmy krótkometrażowe. U was kręci się je na studiach, później bardzo trudno już taki projekt zrealizować.
SOFA to długoterminowy projekt. Jak dołączyć do jego kolejnych edycji?
N.N.: Trzeba mieć wyjątkowy pomysł, wejść na naszą stronę internetową i złożyć aplikację. Jak powiedział słynny niemiecki piłkarz: „Po meczu jest przed meczem”.
Rozmawiała Iwona Sobczyk
28 lipca 13
Niestety, byliśmy zmuszeni nagrodzić tylko jeden film – mówi Laurence Reymond, tegoroczna jurorka Konkursu Polskich Filmów Krótkometrażowych
więcej
Natalia Kaniak: Jak skomentujesz tegoroczne wygrane?
Laurence Reymond: Werdykt podjęliśmy jednogłośnie. Zwycięzcy wybijali się ponad przeciętność. Cieszy nas to, że dokumenty różniły się tematyką, formą i klimatem. Niestety, byliśmy zmuszeni nagrodzić tylko jeden film. Wyróżnienia świadczą o naszych gustach i są znakiem dla twórców, by mieli świadomość, że ich filmy również były dla nas ważne. Chcieliśmy zachować jednak wysoką wartość nagrody, dlatego trzy wyróżnienia są honorowe.
Wszystkie nagrodzone filmy dotyczą rodziny.
– To prawda, ale w sztuce krótkich metraży ważna jest przede wszystkim forma. Wiodący motyw nagrodzonych filmów to przypadek.
Pokutuje przeświadczenie, że krótki film robi się z konieczności, z braku budżetu na pełny metraż.
– To doskonały start, pozwalający na naukę rzemiosła. Daje więcej wolności w kwestiach formy, szczególnie gdy nie masz zbyt wiele pieniędzy. Masz szansę kombinować i robić, co chcesz, bo nikt nie powie ci, że musisz to zrobić inaczej.
Zajmujesz się selekcją na wielu festiwalach filmowych. Jaka jest Twoja strategia programowa?
– Jestem selektorką krótkich metraży do Directors’ Fortnight w Cannes, gdzie ze względu na charakter festiwalu mogę wybrać maksymalnie dziesięć filmów. To bardzo mało, nie mam tej swobody, co np. Jukka-Pekka Laakso, dyrektor Tampere Film Festival. Tam jest miejsce na przeróżne sekcje tematyczne. My natomiast musimy mieścić się w kilku setach, więc niejednokrotnie wybieramy spośród najlepszych filmów te, które pasują nam po prostu czasem trwania.
Czy selekcjonując, czujesz, że kształtujesz widzów? Dzięki Tobie oglądają właśnie te, a nie inne filmy.
– Festiwal Nouveau de Cinéma w Montrealu, przy którym pracuję, to miejsce, w którym spotykają się ludzie z różnych środowisk. Jednoczy ich pokazywanie i oglądanie filmów, często debiutantów. To o nich się dyskutuje, o ich odbiór spiera. Ekscytujące jest oglądanie reakcji publiczności.
Uważasz, że tegoroczne werdykty pokrywają się z opinią widzów?
– Chciałabym, ale nie mieliśmy szansy na konfrontację z widzami, na dzielenie się z nimi opiniami. Uważam, że w tych sekcjach też powinna być nagroda publiczności.
Rozmawiała Natalia Kaniak
28 lipca 13
Do widzenia!
Prof. Stanisław Por-Kokos
Dzień dobry Państwu. Oto nadszedł dzień wielkiego niestety.
więcej
Szczerze? Kiedy to piszę, płaczę takimi wielkimi łzaziskami, że mokro spływają mi one następującą drogą: z oczu bokami nosa, potem po szyi, na ramię i dalej w dół poprzez łokcie oraz dłonie, aż na moje wieczne pióro i na kartkę, gdzie rozpływają mi litery. Więc będę musiał wszystko przepisać na sucho. Albo popukam na laptopie. Tylko się długo włącza, a nie lubię czekać, więc już sam nie wiem. No więc objaśniliśmy sobie razem potężną masę filmów. I takie, i siakie, i owakie, mógłbym tak pisać bez końca. Tych, których nie zdążyliśmy zrobić, że o co w nich chodzi, no to trudno. Szczerze? To był tak wysoko dobry festiwal, że jak go wezmę przez porównanie z innymi, to czuję, iż rozrósł mi się w środku wielki zaszczyt mojej tutaj pięknej bytności przez te bardzo ładne kilkanaście dni. Jednogłośnie opiewam zatem festiwal T-Mobile Nowe Horyzonty, że warto na niego przyjeżdżać, dokładnie tak jak ja. I teraz taki trochę prywatny przypis. Dzisiaj w nocy obudziło mnie, że pomyślałem, jak wielkie multum widziałem już filmów. I jeśli tak porządnie się zastanowię, to dochodzi do mojego mózgu, że o kinie wiem już chyba wszystko. Dlatego zrobiłem decyzję: Dosyć, że tylko oglądam! Czas skręcić teraz własny film! I to w dwóch albo trzech częściach raczej! Będę się więc ze wszystkich na świecie sił starał, by za rok przywieźć go tutaj na festiwal i obejrzeć razem z Państwem, których bardzo lubię. Do widzenia.
28 lipca 13
– Filmy dzieliły się na dwie kategorie: dokumenty o sztuce i twórcach oraz projekty artystyczne, które dotykały problemów sztuki. Ciekawiły nas te drugie – mówi Karol Radziszewski
więcej
Rozmowa z
Karolem Radziszewskim
jurorem Międzynarodowego Konkursu „Filmy o sztuce”
Natalia Kaniak: Zwycięzca – „Chore ptaki umierają łatwo” – to nie do końca dokument o sztuce.
Karol Radziszewski: Szukaliśmy pośród dokumentów filmu, który byłby artystyczny. Ten był najfajniejszym z dwunastu. Odchodzi od opowiadania o sztuce, a sam staje się projektem i grą z konwencją.
Miałeś jakieś własne typy?
– Nie było filmu, za który oddałbym wszystko. Jeden w ogóle nie powinien się znaleźć w tej sekcji. Podobały mi się ze trzy, ale ten najbardziej. Z rozmów z pozostałymi, starszymi ode mnie jurorami wynikało, że mamy podobne wyobrażenie kina. Znalezienie kompromisu nie było trudne.
Część widzów wyczuwała w niektórych jego scenach sztuczność.
– To z pewnością rodzaj mockumentu. Bohaterowie odbywają podróż i biorą dragi, kolejne wydarzenia były aranżowane. I w pracy nad tym materiałem tkwi element artystyczny filmu.
Kino dąży do quasi-dokumentalności?
– Wydaje mi się, że to pewna część kina, wynikająca z postmodernistycznej świadomości medium. Filmowcy bardzo sprawnie się nią bawią, co pozwala odświeżyć kino. Publiczność chce w nie wierzyć, ale widząc fikcję, odbija się od niej. Oglądając dokument, widz wchodzi w historię i czuje się oszukany, dlatego dyskutuje o tym, co było prawdą, a co nie.
W zeszłym roku Twój film był pokazywany w sekcji „Trzecie Oko”. Jak czujesz się po drugiej stronie?
– Rok temu byłem obserwatorem. W tym roku codziennie oglądałem przynajmniej dwa dedykowane nam filmy i przez to wielu innych nie zobaczyłem. Zmieniło to perspektywę mojego widzenia Nowych Horyzontów.
Masz zamiar poświęcić się filmom?
– Przeplatam je z instalacjami. Teraz pokazuję dziewięcioekranową instalację wideo w Göteborgu. W kinie muszę się jeszcze wielu rzeczy nauczyć, choćby pracy z aktorem. Dużo łatwiej jest pracować na zdjęciach dokumentalnych, wychodząc od eksperymentów wideo, niż tworzyć fikcje pod obrazy i kadry filmu fabularnego.
Nad czym teraz pracujesz?
– Miałem zamiar zrobić spektakl, w efekcie powstanie film o aktorach Jerzego Grotowskiego i o nim samym. Ale to tylko punkt wyjścia i inspiracja.
Rozmawiała Natalia Kaniak
28 lipca 13
Rozmowa z Edgarem Pêrą
jurorem Międzynarodowego Konkursu Nowe Horyzonty
więcej
Paweł Świerczek: To nie pierwsza Twoja wizyta na festiwalu.
Edgar Pêra: Dwa lata temu przyjechałem do Wrocławia ze swoim pełnometrażowym „Baronem”. Zauważyłem, że program festiwalu jest eklektyczny, tworzą go skrajnie różne filmy. Byłem pod wrażeniem tego, że widzowie co rano tłumnie przychodzą do kina i niemal nigdy z niego nie wychodzą. Zachwyciło mnie też miasto, nakręciłem tu sporo materiału filmowego. Przyjechałem wtedy z kamerą 3D, którą kupiłem na potrzeby pokazywanego w tym roku „3x3D”. Mam bardzo dobre wspomnienia stąd, dlatego po raz pierwszy zgodziłem się przyjąć zaproszenie do jury.
To Twój jurorski debiut?
– Tak. I mam mieszane odczucia. Bycie jurorem wiąże się z przymusem oglądania filmów. Czasem idziesz do kina, choć nie masz na to ochoty. Z drugiej strony poczułem się, jakbym przeniósł się do młodości. Będąc w szkole, oglądałem wiele filmów, tu na festiwalu też. Kiedy zaczynasz robić filmy, nie masz tyle czasu na oglądanie. Tu go znalazłem.
Nagrodziliście „Niebiańskie żony Łąkowych Maryjczyków”.
– Podczas obrad większość z nas od razu zgodziła się, że powinniśmy nagrodzić ten film. To dla mnie miłe zaskoczenie, bo był ostatnim z oglądanych przeze mnie i przed seansem miałem wątpliwości, na kogo głosować. Potem pojawiły się „Niebiańskie żony ...” i wszystko stało się proste.
Co zadecydowało o wyborze?
– Oceniając filmy w konkursach, trzeba zwrócić uwagę na ich wzajemne relacje. Film Fiedorczenki ma wyjątkowy ładunek humanizmu. Jest prosty, sprawnie skomponowany, z dużą ilością humoru. Fiedorczenko nie fetyszyzuje obrazu, najważniejsze są tu historie kobiet i emocje przez nie wzbudzane. Oczywiście obraz jest ważny, sam bardzo lubię się nim bawić, i było wiele filmów, których twórcy to robili.
Które filmy z konkursu przykuły Twoją uwagę?
– Podobały mi się „Lewiatan” i „Jungle Love”. Zaintrygował mnie też „Fat Shaker”.
A tytuły, których wolałbyś w konkursie nie zobaczyć?
– Nie było takiego, bo do konkursu nie zakwalifikowano filmów złych. Zauważyłem, że wszystkie łączyła wspólna linia tematyczna – przewijały się seks i las. Nie wiem, czy zamierzenie, ale ta obsesja była widoczna. Nie jestem łatwym widzem, szybko się nudzę, jednak oglądanie filmów konkursowych było dla mnie ciekawym wyzwaniem. We wszystkich odnalazłem bardzo dobre pomysły.
Rozmawiał Paweł Świerczek
28 lipca 13
Rozmowa z Normanem Leto
szefem Jury Konkursu Europejskich Filmów Krótkometrażowych
więcej
Łukasz Jakubowski: Co wyróżniało zwycięskie tytuły?
Norman Leto: W kategorii Dokumenty wybraliśmy film „Dzień zwyciężył noc”. Reżyser Jean-Gabriel Périot interesująco przedstawił współczesne lęki i marzenia, ale nie z perspektywy człowieka wolnego, lecz osób odsiadujących długie wyroki. Poruszyły nas wypowiedzi bohaterów, ich zaskakująca szczerość, choćby opowieść jednego z więźniów o spotkaniu na plaży z wyimaginowaną kobietą. Niezwykłą siłą „Dnia…” jest emocjonalny wydźwięk. I to nas przekonało. Film Wojciecha Bąkowskiego „Suchy pion” zwyciężył w kategorii Eksperyment. Tutaj zadecydowała spójność formy i treści. W innych tytułach przy doskonałości formalnej brakowało przekonującego przekazu. I odwrotnie, interesującym historiom brakowało formy.
Dlaczego nie nagrodziliście animacji?
– Jednogłośnie zadecydowaliśmy, że jeśli istnieje taka możliwość, a także szansa rezygnacji z wyróżnienia, to należy z tego skorzystać. Niektóre animacje mogły być zrealizowane jeszcze w latach 70., i to nie z powodów technicznych. Brakowało innowacyjnego, ale nie efekciarskiego wykorzystania nowoczesnych technologii. Poza tym nie budziły żadnych emocji. A jeśli film nie wywołuje emocji i w dodatku jest wtórny formalnie, to nie zasługuje na wyróżnienie. Nagradzając takiego twórcę, utwierdzilibyśmy go w przekonaniu, że wybrał właściwą drogę. To byłoby wyrządzeniem mu krzywdy.
Czy łączyło konkursowe filmy?
– Ciekawe, że w większości filmów pojawiały się drzewa, gałęzie, krzaki, liście. Zwłaszcza u twórców początkujących lub eksperymentujących. Być może psychoanalityk powiedziałby o tym więcej. Ale to chyba zabawny zbieg okoliczności bądź upodobanie selekcjonera. Formalnie przeważały filmy długie, cechujące się monotonią, powtarzalnością.
Rozmawiał Łukasz Jakubowski
|
|
Moje NH
Strona archiwalna 13. edycji (2013 rok)
|