Odilon Redon or The Eye Like a Strange Baloon Mounts Towards Infinity
reż. Guy Maddin
/
Kanada, Wlk. Brytania 1995
/
5’
napisy: polskie i angielskie
Drakula: stronice z pamiętnika dziewicy, reż. Guy MaddinDrakula: stronice z pamiętnika dziewicy, reż. Guy Maddin
Kuba Mikurda: W nawiedzonym kinie
Wierzę w duchy - mówi Guy Maddin - bo świetnie sprawdzają się w opowieściach. A zatem - zacznijmy od duchów (jak się okaże później, u Maddina nie sposób zacząć inaczej). Tuż po premierze Archangielska (1990) reżyser nabawił się przeziębienia, które, zamiast ustąpić po siedmiu dniach, zaatakowało mózg. Choć, ostatecznie, powikłania okazały się uleczalne, przez pewien czas Maddin czuł się obiektem nieustannych zaczepek - ktoś ciągnął go za ucho, łaskotał pod kolanem, ściskał za palec, mierzwił włosy. Anegdota? Kolejna z opowieści ze szpitala w Gimli? A może film Maddina, wyświetlony na żywym, kichającym ciele? Filmografię Maddina otwiera duch - nie byle jaki, bo duch ojca. Stuka w okno. Od tego momentu duchy rozgoszczą się w niej na dobre, na wielu różnych poziomach - od najbardziej dosłownych[1], po ściśle formalne. Martwy ojciec (1986) to wstęp, prolog do kina Guya Maddina - surowy, niemal realistyczny, jakby "nie-Maddinowy" (jeśli wziąć pod uwagę to, co złożyło się później na jego niepowtarzalny styl). Jak scena, w której duch ojca nawiedza Hamleta, a którą Hamlet kwituje: świat wypadł z kolein (out of joint, w innych przekładach - z ram, z formy). Duch, "wykolejeniec", wykoleja[2] świat, w tym, u Maddina, również historię kina. O jakich koleinach mowa? O tych, którymi zwykle biegną nasze myśli, a które rozpisują świat na pary przeciwieństw - niemożliwych do pogodzenia, wzajemnie się wykluczających. Duch, przez to, że jednocześnie "jest" i "nie jest", wykoleja bodaj najpotężniejszą parę, a z nią - całą resztę. W tak "nawiedzonym" kinie Maddina przeciwieństwa nie wykluczają się nawzajem, rozwijając, wzmacniając jeden z elementów, film niepostrzeżenie ląduje po drugiej stronie, nie pokonując przy tym żadnych przepaści, rozłamów itd. Jak choćby sztuczność, sztafaż i konwencja, które nie dość, że nie wykluczają "autentycznych" doświadczeń, to są dla Maddina jedynym sposobem na to, aby bezpośrednio zbliżyć się do własnych traum, niedostępnych i nieprzedstawialnych "jako takich"[3] (co widać szczególnie dobrze w Tchórze przyklękają, Piętnie na umyśle i Moim Winnipeg, gdzie Maddin zapośrednicza wątki autobiograficzne przez konwencję filmu noir, tragedię grecką, elementy grand guignol, powieść detektywistyczną dla młodzieży itd.). Jeśli ustawi się kilka luster, które nawzajem się odbijają, można w końcu zobaczyć ten wrzód na tyłku. - mówi Maddin. - Oczywiście, każde lustro, każde urządzenie, każdy filtr odrobinę zniekształca. Ale to jedyny obraz, jaki mamy. [1] Duchy (bądź żywe trupy) pojawiają się później u Maddina m.in. w Ostrożnie!, Zmierzchu lodowych nimf, Drakuli, Fancy, Fancy Being Rich, Tchórze przyklękają, Piętnie na umyśle, Moim Winnipeg (Winnipeg jako światowa stolica parapsychologii!), Wojowniczce Odyna czy jednym z najnowszych projektów, znanym pod roboczym tytułem Nagi duch. [2] Słowo wykolejnie, które dość zgrabnie oddaje out of joint (choć wprowadza dodatkowy, "kolejowy" kontekst), pojawia się u Maddina całkiem dosłownie - w Odilonie Redonie, autorskim, surrealistycznym remake'u Koła udręki (1923) Abla Gance'a. Co ciekawe, w Moim Winnipeg (2007) Maddin chce uciec z miasta pociągiem - jakby w niemożliwej próbie wyrwania się z owego "koła udręki", "nastawienia" lub, jak mówi Hamlet, wrócenia świata do normy. [3] To symptomatyczne, że Maddin nigdy nie zrealizował scenariusza Dziecka bez właściwości (1992), w którym w realistycznej konwencji opowiadał o własnym dzieciństwie. Niektóre wątki, odpowiednio przekształcone, trafiły jednak później do Piętna na umyśle.
Tak jak rzekomo fałszywe, nieżyciowe sytuacje melodramatyczne zagęszczają, uwypuklają pewną prawdę emocjonalną, tak mity, bez względu na to, czy opierają się na faktach, kronikach, relacjach świadków itd., służą kondensacji, uchwyceniu emocjonalnej prawdy danego miejsca. Kanadyjczycy, zdaniem Maddina, są fatalnymi mitotwórcami (w czym różnią się od amerykańskich sąsiadów, którzy mity produkują taśmowo). W Moim Winnipeg (2007), przeplatając fakty, anegdoty biograficzne, fikcyjne opowieści i motywy z książek, Maddin podjął próbę mityzacji własnego miasta. Aby uprzedzić zarzuty o "mijanie się z prawdą", nazwał swój film "doku-fantazją", otwierając kroniki miejskie i własne wspomnienia na pracę zgęszczenia i przesunięcia (dwóch mechanizmów Freudowskiego marzenia sennego). Przykładów podobnych "wykolejeń" jest mnóstwo. Począwszy od kolejnych "wykolejonych" figur, jak protezy (jednocześnie sztuczne, doczepione do ciała i włączone w nie), rany, otwarcia w ciele (podważające granicę między tym, co wewnętrzne, a tym, co zewnętrzne) czy transseksualizm (z naciskiem na "trans" - nie tyle przechodzenie od fałszywej do prawdziwej tożsamości płciowej, co swobodny ruch w obie strony - jak w Piętnie na umyśle czy Fragmencie szpitalnym), po właściwy, Maddinowy paradoks: w jaki sposób eksploatacja archiwalnych, przestarzałych środków filmowych skutkuje jedną z najbardziej wyrazistych, awangardowych estetyk we współczesnym kinie? W tekstach poświęconych Maddinowi często pojawia się stwierdzenie, że reżyser kręci filmy nieme. Ale w rzeczywistości, pierwszy niemy film Maddina (tj. pozbawiony dialogów i efektów dźwiękowych, wyświetlany wyłącznie z muzyką), Fragment szpitalny, powstał w 1999 r. (15 lat po rozpoczęciu pracy nad Martwym ojcem), a pierwszy pełny metraż w roku 2003 (Tchórze przyklękają)[5]. Właściwym, historycznym odpowiednikiem filmów Maddina byłyby raczej tzw. part-talkies, pośrednik między kinem niemym a kinem dźwiękowym. Part-talkies powstawały w latach 1927-1930, w pierwszych latach kina dźwiękowego (Śpiewak jazzbandu z 1927 r. uznawany za pierwszy film dźwiękowy, jest faktycznie part-talkie). W odróżnieniu od talkies, part-talkies używały dźwięku bardzo selektywnie (a przez to bardzo świadomie). Przede wszystkim w sekwencjach muzycznych, ale też w mówionych wstawkach (przeplatanych z napisami) czy dla podkreślenia istotnych elementów fabuły (wystrzał, klakson itd.). Jeśli Maddin cokolwiek powtarza, jeśli, by tak rzec, dochowuje wierności pewnemu wydarzeniu w historii kina, to właśnie owemu otwarciu, które pojawiło się w latach 1927-1930, kiedy jedna estetyka, system znaczeń, sposób prowadzenia fabuły, budowania postaci odchodziły w przeszłość, a kolejne, właściwe dla kina dźwiękowego, nie zdążyły się jeszcze wyłonić. Nie sposób przyłożyć do tych kilku lat znajomego podziału na "kino komercyjne" i "kino eksperymentalne" - w pewien sposób, każdy, kto wówczas kręcił filmy, był wynalazcą, eksperymentował, pracował na własne ryzyko, bez pokrycia w skodyfikowanych regułach opowiadania filmowego. [4] Można powiedzieć, że tak jak wszystko smakuje mniej lub bardziej jak kurczak, tak wszystkie filmy są mniej lub bardziej melodramatami - to dictum Maddina, które wielokrotnie powtarzał w wywiadach. [5] Nie wikłamy się tu w rozważania związane z niemożliwością powtórzenia jakiejkolwiek estetyki, będącej zawsze czymś innym przez sam fakt powtórzenia. Trzeba jednak zwrócić uwagę na inny, istotny drobiazg - dzieła Maddina nie wyglądają jak filmy nieme w latach 20., ale jak filmy nieme po kilkudziesięciu latach eksploatacji. Rysy, zatarcia, zabrudzenia niejako materializują ów dystans czasowy, stanowiąc kolejny filtr, kolejną warstwę zapośredniczenia.
W Moim Winnipeg dźwięk pojawia się tam, gdzie zawodzą inne środki. Na początku filmu, Maddin precyzyjnie oznacza datę - 1963 i dodaje: to okres, który, jak sądzę, prawdopodobnie skrywa klucz do wszystkich wspomnień i uczuć, jakie męczą mnie aż po dziś dzień. Wśród scen, które Maddin inscenizuje, nie ma jednak tej najbardziej traumatycznej - w 1963 r. 16-letni brat Maddina, Cameron, popełnił samobójstwo, strzelając sobie w głowę na grobie ukochanej, która zginęła w wypadku samochodowym (o czym Maddin pisze w pamiętnikach i scenariuszu Dziecka bez właściwości). Jeśli wypieramy coś traumatycznego, to zwykle rzuca się to w oczy, bo zostawiamy wielką dziurę w swojej historii. Zwykle można stwierdzić, co to jest, przyglądając się konturom dziury. Można wypełnić ją gipsem, jak odciski w Pompejach, żeby zobaczyć odlew tej negatywnej przestrzeni - mówi Maddin. W Moim Winnipeg ową dziurę wypełnia dźwięk - Cameron budował amatorskie głośniki, radia, nadajniki, nagrywał kolaże dźwiękowe. Maddin wmontował nagrania brata w ścieżkę dźwiękową, w scenie, gdy mówi o jeździe tylnymi ulicami: Właśnie tu, w tych czarnych arteriach, można znaleźć prawdziwe Winnipeg. Gdzie wspomnienia wracają w najbardziej przekonujący sposób. (…) Gdzie wyrzucamy to, do czego nie chcemy się przyznać, a wszystko (…) od razu przykrywa śnieżna niepamięć. W tych uliczkach dominują dziwne częstotliwości. Wydaje się, że dyspozytor [narrator jedzie taksówką] zwraca się wprost do ciebie.[8] Ucho nie ma powieki - pisał Jean-Luc Nancy. Percepcji dźwięku bliżej do dotyku niż do percepcji obrazu. Dźwięk jest falą pulsującego powietrza - w przypadku głosu, falą powietrza wprawianą w ruch przez konkretne, żyjące ciało. W nawiedzonym kinie Maddina dźwięki ciągną za ucho, mierzwią włosy, ściskają za gardło. Fragment wstępu do książki Kuby Mikurdy i Michała Oleszczyka Kino wykolejone. Rozmowy z Guyem Maddinem [6] Przypomnijmy krótko, co wydarzyło się w 1929 r. - Dali iBuñuel pokazali Psa andaluzyjskiego (a pracowali już nad Złotym wiekiem), Dżiga Wiertow - Człowieka z kamerą, Man Ray - Les mystères du château de Dé, G.W. Pabst - Puszkę Pandory, a Alfred Hitchcock - Szantaż, w dwóch wersjach, niemej i dźwiękowej. Pojawił się również pierwszy film w dwubarwnym technikolorze, On with the Show! Alana Croslanda, stanowiący jedną z głównych inspiracji wizualnych dla Ostrożnie! Co ciekawe, w tym samym roku odbyło się pierwsze rozdanie Oscarów, jedna z głównych inicjatyw nowopowstałej (1927) Academy of Motion Picture Arts and Sciences, której roli w ustatecznianiu rewolucyjnych impulsów nie sposób przecenić. [7] Czy obawa w Ostrożnie! nie jest swego rodzaju autotematycznym komentarzem - obawą filmu niemego przed katastrofą, którą ściągnie na niego dźwięk? [8] Jedno z urządzeń Camerona pojawia się również na początku pierwszego długiego metrażu Maddina, Opowieści ze szpitala w Gimli. Właściwa opowieść zaczyna się od najazdu kamery na głośnik, z którego dobywa się niepokojąca, zapętlona muzyka.
|
Moje NH
Strona archiwalna 13. edycji (2013 rok)
Przejdź do strony aktualnej edycji festiwalu:
www.nowehoryzonty.pl Nawigator
Lipiec 2013
Szukaj
filmu / reżysera / koncertu
|